Zbigniew Kubień
Żar 1957.
Pierwsze górskie lądowanie śmigłowca w Polsce.
Chyba nie ma osoby, która nie kojarzyłaby gór z lotami ratowniczymi śmigłowców, zwłaszcza w Tatrach, ale także w Gorcach, Beskidach czy w Bieszczadach.
Ale nie zawsze tak było. Oto 14.09.1957 r. rankiem z lotniska na Okęciu wystartował śmigłowiec typu SM-1 o numerze rejestracyjnym SP-SAD i skierował się na południe Polski. Pilotem maszyny był Ryszard Witkowski, doskonały pilot doświadczalny i instruktor. Śmigłowiec po dłuższym locie wylądował w Aleksandrowicach koło Bielska-Białej. Zadanie, jakie otrzymał pilot, było trudne i prekursorskie. Miał on przeprowadzić próby przydatności śmigłowca do lądowań w terenie górskim.
Lądujący w Aleksandrowicach śmigłowiec wzbudził ogromną sensację, ponieważ jeszcze nigdy wcześniej nie widziano tu żadnego wiropłatu. Natychmiast tłum ludzi ciasno otoczył intrygującą ich maszynę i zasypał pilota gradem pytań. Po południu, gdy zainteresowanie śmigłowcem zmalało, można się było wreszcie przygotować do wykonania górskiego zadania. Pilotowi w trudnej misji towarzyszył Tadeusz Rejniak, który również był lotnikiem. Początkowo planowali oni przelecieć nad masywem Szyndzielni, ale zmienili zamiar i postanowili polecieć nad szczyt Żaru w Beskidzie Małym. Góra była im doskonale znana, gdyż obydwaj często gościli w słynnej lotniczej szkole i dobrze zapamiętali okolicę z kabin swoich szybowców.
Na kilka minut przed startem z Aleksandrowic w kierunku Góry Żar
Foto : Ryszard Witkowski
Nadszedł czas próby. Po kilku minutach lotu ich oczom ukazała się zapora w Porąbce, jezioro i w pełnej krasie szczyt Żaru. Wokół budynku meteo i hangaru zgrupowali się ludzie patrząc na lecącą maszynę. Pilot wykonał pierwsze okrążenie na znacznej wysokości, badając teren. W drugim podejściu maksymalnie obniżył lot i wtedy Tadeusz Rejniak zaproponował Ryszardowi Witkowskiemu szaleńczy pomysł wylądowania na Żarze śmigłowcem! Szybka decyzja pilota: Lądujemy! Witkowski sprawdził kierunek wiatru na widocznym ze śmigłowca "rękawie" i zatoczył jeszcze jeden szeroki krąg nad jeziorem. Powoli, bardzo powoli zmniejszał prędkość. Krótki zawis nad wyłożonym białymi kamieniami napisem ŻAR i koła śmigłowca dotknęły murawy przy hangarze. Pilot wyłączył sprzęgło i chwilę później silnik. Łopaty wirnika zatrzymały się. Nastała cisza. Wysokościomierz maszyny wskazywał 760 m n.p.m.
Pierwsze górskie lądowanie stało się faktem!
Postscriptum:
Śmigłowiec typu SM-1 SP-SAD [Typ: Mi-1 (SM-1/300)] numer fabryczny: S101003 latał na polskim niebie szesnaście lat (1957-1973). Data Rejestracji: 1.07.1957, wyrejestrowany: 25.04.1974. W Instytucie Lotnictwa przeznaczony był do lotów doswiadczalnych, badania dodatkowego skrzydła, transportu osób.
Jego historia jest niezwykle bogata, pełna doświadczeń i eksperymentów lotniczych. Był to trzeci egzemplarz śmigłowca wyprodukowanego w Świdniku. Ostatni lot odbył on 30.07.1973 r. na trasie Okęcie - Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, gdzie miłośnicy lotnictwa mogą zobaczyć historyczną maszynę i pogłębić swoją wiedzę na temat początków trudnej drogi wprowadzania śmigłowców do polskiego lotnictwa.
Oczywistym było, iż w ostatnim locie historyczną maszynę pilotował zasłużony dla lotnictwa pilot Ryszard Witkowski.
Rys. Wiesław Bączkowski
Autorem powyższego rysunku jest Wiesław Bączkowski z Warszawy. Pan Wiesław jest nie tylko bardzo zdolnym rysownikiem ale i cenionym autorem publikacji o tematyce lotniczej.
Tak wspomina historyczne wydarzenia autor śmigłowcowego lądowania na Żarze Ryszard Witkowski w liście z 2 lutego 2005 roku.
"Pierwszą okolicznością, bardzo ważną, było to, że i ja i moi koledzy, z którymi rok wcześniej nauczyliśmy się latać na śmigłowcu, dysponowaliśmy zerową wiedzą o lataniu w górach i zerowym doświadczeniem, bo nauka nasza odbywała się na lotnisku w Świdniku, równym jak stół, gdzie równy "jak drut'' był też horyzont. Tu należy przypomnieć, że pilotowanie każdego obiektu latającego, w tym i bardzo niestatecznego śmigłowca, składa się z trzech elementów, ustateczniania (utrzymywania równowagi) - realizowanego w najkrótszym przedziale czasu ułamków sekund, manewrowania - realizowanego w przedziałach sekundowych i nawigowania - realizowanego w czasie długim. Dla ustateczniania ważny jest poziom odniesienia, którym najczęściej jest właśnie horyzont. Tego zaś w górach nie ma, stąd trudność, większa zresztą podczas siadania w głębi dolin niż na szczytach ! Drugą okolicznością był fakt, że Mi-1 (SM-1) SP-SAD, na którym leciałem, nie miał hamulców kół podwozia i istniała obawa, czy maszyna nie zechce się stoczyć z pochyłości, z którą trzeba się liczyć. Najmniejsze obawy budziły osiągi, bo w końcu Żar to nie Mont Blanc, ale 3 lata , później, w Indonezji, gdzie było gorąco, miałem na Mi-1 (SM-1) kraksę na podobnej górce, bo mocy mi - z gorąca - zabrakło.
Przypomniało mi się przy tym, że z Pańskim miastem miałem raz w życiu do czynienia, kiedy to,21 września 1948 roku, podczas nieudanej próby przelotu z Żaru do Tęgoborza na Minimoa SP-315 ( vide załączone zdjęcie, ten wyższy to ja, niższy to Stanisław Wielgus ) tak mnie "przydusiło", że lądowałem przymusowo w wiosce Zagórnik k/ Andrychowa a fakt lądowania poświadczałem na posterunku MO właśnie w Andrychowie!
Na Żarze, o ile wiem, samoloty lądowały trzykrotnie. Pierwsze lądowanie było humorystyczne. Na Krajowe Zawody Szybowcowe w czerwcu 1948 przyleciał z Inowrocławia zespół złożony z holującego samolotu Po-2 (pilot o nazwisku Kiełbasa) i szybowca Weihe (pilot Jankowski). Przed startem umówili się, że szybowiec wyląduje na górze pod stok a samolot na lądowisku w dole. Tylko, że coś im się pomieszało i Jankowski siadł na dole a Kiełbasa na górze - pod stok! Żeby nie stoczyć się w dół trzymał maszynę cały czas na pełnym gazie. Kiedy mu ludzie pomogli obrócić maszynę, odleciał i siadł na dole.
Drugi raz na szczycie siadły dwa samoloty Piper Cub. Było to wiosną 1949, ale z jakiego maszyny były aeroklubu nie wiem. Potem, wiele lat później (chyba w latach 60-tych) na szczycie siadł, zawsze chętny do kaskaderskich wyczynów, Stanisław Wielgus na TS-8 Bies. Niestety, fotograficznie zarejestrowane zostało tylko lądowanie Piperów.'' (koniec cytatu)
Rys. Wiesław Bączkowski
Relacja drugiego uczestnika historycznego lądowania na Żarze - Tadeusza Rejniaka po kilkudziesięciu latach od tamtych wydarzeń :
Tak wspomina swoje lądowanie na Żarze samolotem typu TS-8 Bies Stanisław Wielgus w liście z 3 marca 2005 roku.
"Z lądowań na szczycie (grzbiecie) Żaru kol. Witkowski nie wspomina późnowieczornych lądowań instr. E. Adamskiego na motoszybowcu Moto Baby, których musiał być świadkiem. Byliśmy wtedy (jesień 1948 r.) razem na Żarze. Lądowania Adamskiego uważam za prawdziwy wyczyn: delikatne i niskie podwozie bez hamulców i mikroskopijny (18 KM) silniczek utrudniający wszelkie korekty na podejściu.
Jeśli chodzi o moje lądowanie na TS-8 Bies to nie tyle było ono kaskaderskie, co niepotrzebne i nie całkiem zgodne z przepisami. Lot odbył się gdzieś w połowie lat 60-tych. Wykorzystałem okazję delegacji służbowej do Bielska (do SZD- byłem wtedy pracownikiem Instytutu Lotnictwa) i zezwolenia użycia jako środka lokomocji jednego z dwu prototypowych egzemplarzy TS-8 eksploatowanych przez Zakład Badań w Locie. Startując popołudnie przewidywałem międzylądowanie na Żarze, pod pretekstem wykorzystania gościnnego noclegu. W zleceniu lotu jako miejsce międzylądowania napisałem "G. Żar'' (w domyśle- Góra Żar), co mi dawało szansę ewentualnego tłumaczenia się, że chodziło o górne lądowisko. Siadałem około 18.00
Na szczycie było pusto- żadnej aktywności szybowcowej - dolny wiatr wzdłuż grzbietu. Po podejściu próbnym wykonałem podejście z lądowaniem, pozostawiając budynek metea po prawej stronie. Manewr okazał się łatwy - bez niespodzianek. Bojąc się " następstw'' postanowiłem niezwłocznie wystartować. Faza kołowania powrotnego okazała się trudna i ryzykowna - jakakolwiek niedokładność manewrowania lub niesprawność hamulców podwozia mogła spowodować stoczenie się samolotu z południowego względnie północnego zbocza z wiatrem w plecy (!!). Na szczęście nic się takiego nie stało. Start z rejonu budynku meteo przebiegł bezproblemowo. Po chwili wylądowałem na dolnym lądowisku.
Wydawało mi się, że nikt nie zwrócił uwagi na moje nietypowe manewry. Jednak ktoś musiał "Wujkowi'' Dziurzyńskiemu coś donieść, bo podczas kotwiczenia samolotu podszedł do mnie, przywitał się i.... poprosił o pokazanie zlecenia lotu. Przeczytał, pokiwał głową, uśmiechnął się i pogroził palcem.
Na tym się sprawa zakończyła.
Lotów w rejonie Beskidu Małego było kilka, ale żaden nie zasługuje na specjalną uwagę. O ile pamiętam, dwukrotnie lądowałem w pobliżu Andrychowa wracając z "atermicznego'' rejonu Zatora.
- wiosną 1949 r. - Minimoa (ta co na zdjęciu)
- latem 1953 r. - Jaskółka''. (koniec cytatu)
Nie ma już górnego lądowiska na grzbiecie Żaru, lotniczych hangarów i szybowców startujących z lin gumowych pod czujnym okiem wspaniałego kierownika żarowskiej szkoły - Adama Dziurzyńskiego, powszechnie zwanego " Wujkiem''.
Na miejscu lotniczej enklawy zbudowano ogromny zbiornik wodny elektrowni szczytowo-pompowej.
Foto: Piotr Toma
Złote lata szybowcowej szkoły jednak głęboko utkwiły w pamięci rzeszy pilotów, którzy latali na Żarze.
Chcą oni spotkać się na górze swojej lotniczej młodości i sięgnąć głębiej do pokładów pamięci i historycznych fotografii, wyłuskując lotnicze perełki.
Dokumentacja Fotograficzna :
Śmigłowiec typu SM-1 SP-SAD który lądował na Żarze jako pierwszy w Polsce.
Foto: Tadeusz Królikiewicz
Foto: W. Garbarczyk
Foto: W. Garbarczyk
Górne lądowisko na Żarze. Przy szybowcu typu Minimoa SP-315 stoją - od lewej: Stanisław Wielgus, Ryszard Witkowski .
Foto : Ryszard Witkowski
Górne lądowisko na Żarze. Samolot typu Piper Cup tuż po wylądowaniu
Foto : Ryszard Witkowski
Górne lądowisko na Żarze. Samoloty typu Piper Cub tuż po wylądowaniu.
Foto : Ryszard Witkowski
Rys. Wiesław Bączkowski
Rys. Wiesław Bączkowski
Fragment Książki Pilota Szybowcowego Ryszarda Witkowskiego z wpisem o lądowaniu w miejscowości Zagórnik k/Andrychowa (dnia 21.09.1948 r.).
To właśnie ten szybowiec wylądował przygodnie w Zagórniku
Rys. Wiesław Bączkowski
Taras Górskiej Szkoły Szybowcowej im. Adama Dziurzyńskiego na Żarze.
Na fotografii - legendy lotnictwa polskiego; od lewej :
- Irena Kempówna-Zabiełło
- Ryszard Witkowski-autor pierwszego lądowania śmigłowca na Żarze
- Adam Zientek
- Tadeusz Góra
- Stanisław Wielgus- autor pierwszego samolotowego lądowania na Żarze
Foto: Stanisław Błasiak. Sierpień 2001
Współczesny wygląd Żaru i dolnego lądowiska.
Foto: Mariusz Wojewodzic
Foto: Mariusz Wojewodzic
Foto: Mariusz Wojewodzic
Foto: Mariusz Wojewodzic
Foto: Mariusz Wojewodzic
Foto: Mariusz Wojewodzic
Foto: Mariusz Wojewodzic
Foto Piotr Toma
Foto Piotr Toma
Foto Piotr Toma